Kraj Elfów
Było już po balu. Na pewno po nim było. Zdecydowanie. Po moim wygłupie z Raitllinem - nadal czuję palący mnie wstyd - nie pokazuję mu się na oczy. Unikam go jak ognia. Jakbym się na niego natknęła, rzuciłabym się z wrzaskiem do piekarnika w kuchni i jeszcze zamknęła tak, że nawet o Eru, nikt by mnie nie wyciągnął. Teraz siedziałam u siebie w pokoju* i próbowałam się uspokoić. Tes siedziała przy mnie i paplała radośnie co usłyszała o nowo przybyłych elfach do zamtuzia.
- Tes - załkałam, znowu w histerii.
- Hmm? Co? O Eru, Al, jak jeszcze raz zawyjesz to dam ci w tą śliczną, elfią buźkę. - zdenerwowała się srebrnowłosa.
- Ale Teeeeesss....
Teshik rzuciła się na mnie. Po krótkiej szamotaninie - którą wygrała Tes - do pokoju wszedł Sinat.
- Co robicie? - rzucił wesoło. Gdy zobaczył, że ciągnę przyjaciółkę za włosy - na co Teshik zareagowała mocnym kopnięciem mnie w żołądek - usiadł na podłodze i zapatrzył się na nas z fascynacją.
- CO?! - warknęłyśmy i spojrzałyśmy wrogo na kumpla.
- Nic, nic... to lepsze niż dom publiczny. - wyszczerzył zęby. Co?! Dom publiczny!?
- Oż ty...! - moja przyjaciółka skoczyła na Półelfa. Zaśmiałam się i wtedy w otwartych drzwiach pokoju zobaczyłam jego. Raistllina. Zbladłam, wydałam nieartykułowany dźwięk i spadłam z łóżka.
- Chciałbym prosić o ciszę. - zaczął swoim chłodnym tonem - I proszę też, żebyś Sinat, nie wspominał przy dziewczynach o...tym.
- Cooo? A też tam byłeś? - zaciekawiła się Tes. Raist zaśmiał się melodyjnie. Zerknęłam na niego znad krawędzi łóżka.
- Nie, nie byłem. A, Alhano, chodź do mnie na moment, bardzo proszę. - spojrzał się na mnie swoimi ciemnymi oczami.
- Dobra... - wstałam i poszłam za magiem. Gdy doszliśmy do jego pokoju, otworzył drzwi i mnie przepuścił. Nigdy nie byłam w tym pokoju. Ale znałam za to doskonale łazienkę. Czuję się jak jakiś zbok.
- Wiesz o czym chce pogadać? - zapytał.
- Nie.
- Wiesz o tym. Myślisz o tym cały czas. - przejrzał mnie. Cholera, aż tak beznadziejnie kłamię. Nie, tylko Raisllin jest jak wykrywacz kłamstw. Sam jest w nich mistrzem. Pamiętam jak kiedyś wmówił jakieś dziewczynie, że jest chłopakiem. A najlepsze jest to - uwierzyła. I zaczęła zachowywać się jak chłopak. Śmialiśmy się z tego jak wariaci. Ale teraz stałam sparaliżowana strachem, co też zaraz usłyszę.
- Alhano, sądzę że jeszcze nie czas. Poza tym, chcę aby moja dziewczyna była... aż tak nierozchwiana emocjonalnie jak ty. - Czułam, że w oczach stanęły mi łzy.
- Sądzę, że, jak już powiedziałem, nie możemy być na razie razem. Owszem, jesteś Kapłanką - co nadaje ci pewne przywileje - ale w walkach i tak jesteś słaba.
- Stawiam na inteligencję, nie na siłę. - zacytowałam go, kiedyś mi o tym wspomniał, jak zwróciłam mu uwagę, że nie trenuje.
- To prawda, ale ty...jesteś słaba. - powiedziała dobitnie. Łzy popłynęły strumieniem. Odwróciłam się na pięcie, otworzyłam drzwi i wyszłam, rycząc. Za drzwiami, na korytarzu stała para. Nie wiem, czy byli razem, czy nie. Widziałam ich tylko przez ułamek sekundy, ale zauważyłam, że chłopak też ma czarne włosy i ciemne oczy jak Raist. Dziewczyna była wysoka i miała brąz włosy. Szłam korytarzem do pokoju, łkając cicho. Skierowałam się do stawu. Bezmyślnie wskoczyłam do niego, w ubraniu - broń zostawiłam na brzegu - i starałam się nie wynurzać nad powierzchnię wody. Powoli brakowało mi powietrza, ale było mi dobrze. Wtedy usłyszałam niewyraźne krzyki i z wody wyciągnęła mnie Philia.
- Co ty, kurna, robisz?!?!?! - krzyknęła na mnie i pacnęła w czoło.
- Moje życie to same porażki! Nie umiem walczyć, lubię kolor biały, nie mam chłopaka, wymawiał zaklęcia i gówno mi to daje!!!!!
- No już, już spokój... - dziewczyna-fenix odholowała mnie na brzeg i poszła po ręczniki. Nie chciało mi się ruszyć do własnej łazienki, bo zapewne jest tam moja zgraja idiotów. Mokra, upokorzona siedziałam przy stawie do wieczora...
* a co? Nie będę gorsza od Fran!
Ostatnio edytowany przez Alhana (2010-01-06 18:37:45)
Offline